Szczerze mówiąc, to nic a nic nie wiedziałam wcześniej o akcji, by na św. Marcina jadać gęś, a tu czytam dziś u Brzuchomówcy o powiedzeniu, ze: na św. Marcina, baba gęś zarzyna. Tafiłam więc w dziesiątkę :) Raczej kaczka gościła na naszym stole w tym dniu w zeszłych latach. Jakieś dwa tygodnie temu nabyłam w mięsnym piersi gęsie i wrzuciłam je do zamrażalnika. W weekend wpadliśmy z F. na pomysł, że można by je 11 listopada przygotować. Nie wysilałam się na jakiś skomplikowany przepis. Przejrzałam parę receptur na gęsinę i zrobiłam tak:
składniki:
- 2 piersi gęsie ze skórą
- sól
- pieprz
- majeranek
Z piersi odkroiłam skórę i wrzuciłam ją na patelnię, by wytopił się z niej tłuszcz. Gdy cały tłuszcz się już wytopił, a skórka była skurczona i pięknie zrumieniona, zdjęłam ją z patelni i odlałam część tłuszczu. Naresztę tłuszczu wrzuciłam piersi pokrojone na niewielkie kawałki, posolone, popieprzone i posypane majerankiem. Mięso obsmażyłam z obu ston, zalałam wodą i przykryłam. Dusiłam ją około 2,5 h, dolewając od czasu do czasu wody. Gąska wyszła pyszna i krucha. Powstał też aromatyczny, ciemny sos, który na koniec nieco posoliłam. Piersi podałam z drożdżowymi pyzami na parze i buraczkami. Buraki można zastąpić modrą kapustą. Niestety prezentuję zdjęcia tylko surowych piersi, bo gotowe tak szybko zniknęły, że nie zdążyłam ich obfotografować. Tym bardziej, ze mieliśmy gości.
A na deser oczywiście rogal marciński. Niestety nie własnej roboty, a z Ekspresowej, ale
Ha! I gęś i rogal. Niektórym to dobrze... ;)
OdpowiedzUsuńtak mi się w tym roku udało :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam!
"na św. Marcina, baba gęś zarzyna?" jejujej.. bez komentarza!
OdpowiedzUsuńpewnie mrozi Ci krew w żyłach to powiedzenie? :)
OdpowiedzUsuń