poniedziałek, 25 stycznia 2010

Muffiny urodzinowe dla Julki


Przepis na dzisiejsze muffiny pochodzi z książki Gotuj z Oliverem. Moje dziecko zamówiło sobie tort u cioć. Miał być czerwony, więc powstał pyszny, malinowy torcik. Tak więc to najważniejsze ciasto miałam z głowy :) Trzeba było jednak wymyślić coś ciekawego, co zadowoli moje wybredne dziecko ;) Usiadłyśmy wspólnie na kanapie, wzięłyśmy do rąk książkę z przepisami i przejrzałyśmy wpisy ze słodkościami. Padło na muffiny. Na dodatek moje dziecko wymyśliło, że mają wyglądać jak te, które wiszą u nas w kuchni na ścianie. Tak więc polewa, biała, czekoladowa i czerwona miała być. I posypka kolorowa! I wszystko powstało dzięki temu, że miałam w lodówce mascarpone. Wszystkie babeczki zostały pokryte pysznym kremem.



składniki na 18 sztuk:

225 g masła
225 g mąki tortowej
4 łyzeczki proszku do pieczenia
225 g cukru pudru
4 duze jaja
skórka otarta z 1 cytryny
opakowanie serka mascarpone (225 g)
3 łyzki jogurtu greckiego
3 łyzeczki brązowego cukru
2-3 truskawki lub dzem truskawkowy lub inny
1 łyzeczka gorzkiego kakao
posypka (dowolna)



Rozgrzej piekarnik do 190 st. C. Ręcznym mikserem lub drewnianą łyzką utzyj masło z cukrem na lekką, puszystą masę. Dodawaj pojedyczo całe jajka. Dodaj mąkę, proszek do pieczenia i skórkę z cytryny. Dokładnie wymieszaj. Nałóz ciasto do foremek. Piecz ok. 15 minut ( do suchego patyczka ). Gotowe wyjmij na kratkę do wystygnięcia.
Serek mascarpone podziel na 3 części. Do każdej wrzuć łyzeczkę cukru i łyzkę jogurtu. Do jednej dodaj kakao, do drugiej utarte na miazgę truskawki, a trzecią pozostaw białą. Rozsmaruj kremy na wystygniętych muffinach, ozdób posypką. Gotowe!

środa, 20 stycznia 2010

Chleb tostowy


Nabraliśmy ochoty na tosty i sandwicze z opiekacza. A ze ostatnio zabrałam się za pieczenie domowych chlebów, więc tostowy tez trzeba było wypróbować. Wybór padł na przepis z Pracowni Wypieków Liski. Chleb nietrudny w wykonaniu i smakowity. Smakował zarówno jako tost z konfiturą, sandwicz z zółtym serem, jaki i po prostu jako zagryzka do dzisiejszego zuru.

składniki:

540g mąki pszennej dowolnej, 310-320 g wody, 20g świezych drozdzy (lub łyzeczka suszonych), czubata łyzka masła, czubata łyzka mleka w proszku, 1,5 łyzeczki soli, 1,5 łyzeczki cukru

Drozdze rozpuścić w wodzie i dodać pozostałe skłądniki. Zagnieść ciasto (mozna to zrobić mikserem). Przelozyć do miski wysmarowanej olejem, przykryć folią spozywczą i odstawić do wyrastania na 1 godzinę w ciepłe miejsce. Ciasto przełozyć do keksówki 30-centymetrowej i zostawić do wyrośnięcia na około 40-60 minut (ma podwoić objętość). Międzyczasie nagrzać piekarnik do 190 st. C. Na dno wysypać pół szklanki kostek lodu. Wstawić chleb do piekarnika i piec 30 minut. Jeśli po tym czasie chleb jest rumiany, wyjąć go z foremki i piec jeszcze 10-15 minut (ja dopiekałam tylko 5 minut). Chleb jest gotowy, jeśli popukany w spód wydaje głuchy odgłos. Po upieczeniu mozna go spryskać delikatnie wodą i odstawić na kratkę do wystygnięcia.

Żur


Mój mąz uwielbia zurek. W związku z czym nauczyłam się go robić, bo za czasów panieńskich jakoś mi się nie zdarzało go gotować. Zdecydowanie lubię jego smak i na dzisiejszy ośmiostopniowy mróz na pewno podziała rozgrzewająco i krzepiąco. Do tej pory gotowałam zur na kupnym zakwasie. Tym razem, w związku z tym, ze na początku roku zrobiłam swój własny zakwas chlebowy, poszłam za ciosem i przygotowałam własny zakwas na żur, wykorzystując ten chlebowy żytni, by zaczął szybciej pracować. Przepis na żurkowy zakwas wzięłam z White Plate od Liski. A zupę przygotowałam według przepisu z Kuchni Polskiej, z którego korzystałam zawsze do tej pory.
Zakwas na zur:
  • 10 łyzek mąki zytniej razowej
  • 2 ząbki czosnku
  • 5 ziaren ziela angielskiego
  • 2 listki laurowe
  • 1,5 szkl. wody
Wszystkie składniki umieścić w szklanym lub ceramicznym naczyniu. Przykryć ściereczką i odstawić na 2-3 dni w temp. pokojowej.
Ja mojego zakwasu nie wykorzystałam od razu, tylko przelałam go do szklanej butli z korkiem (tak retro butla ) zamykanym na zatrzask i schowałam do lodówki, poniewaz nie robiłam zupy od razu.
A teraz zur (na 2 osoby):
  • 3 białe kiełbasy surowe
  • 1 l bulionu warzywnego doprawionego liściem laurowym zielem angielskim i pieprzem
  • 1-2 ząbki czosnku
  • suszony grzybek (kapelusz)
  • zakwas na zur
  • majeranek
  • sól
  • pieprz
  • 3 jaja ugotowane na twardo
Kiełbasę wkładamy do rondla, zalewamy bulionem, dodajemy grzybek i czosnek, stawiamy na małym ogniu. Od chwili, gdy woda zacznie "mrugać", gotujemy przez 15-20 minut. Wyjmujemy kiełbasę na wygrzany talerz, wywar cedzimy, doprowadzamy do wrzenia i , cały czas mieszając, łączymy z zakwasem, zagotowujemy, trzymamy na małym ogniu przez kilka minut. Przyprawiamy majerankiem roztartym w dłoni, dodajemy pokrojoną w krązki kiełbasę, cząstki ugotowanych na twardo jajek oraz posiekany grzybek. Gdy trzeba, doprawiamy solą i pieprzem. Zupę trzymamy w cieple przez 30 minut.
Ja dodatkowo zagęściłam zupę 2 łyzkami jogurtu greckiego wymieszanymi w miseczce z 2 łyzkami mąki i chochlą zupy.

poniedziałek, 18 stycznia 2010

Shoarma Razy i Ani



Dziś proponuję Wam potrawę a'la Shoarma. Przepis dostałam od mojej drogiej kolezanki Ani, która ma pakistańskiego męza i w związku z tym, potrafi przygotowywać prawdziwe pyszności. Nie podam Wam dokładnego przepisu, tylko taki, jaki dostałam w mailu. Maila tego mam wklejonego do mojego brulionu w oryginale i zawsze shoarmę przyrządzam tak właśnie "na oko".
Mam nadzieję, ze Ania nie będzie miała do mnie zalu, jeśli go tutaj ponizej podam :)
A więc do dzieła!


Składniki:
- kurczak brany ze skóry i nadmiaru tłuszczu, by było zdrowiej ( wielkość wprost proporcjonalna do ilości członków rodziny
- 2-3 średnej wielkości zebule
- 4 ząbki czosnku
- sól
- pieprz
- dużo curry
- wszelkie inne przyprawy do kurczaka wedle uznania ( ja daję zwykle garam masala )

Ilość przypraw zwykle wprost proporcjonalna do wytrzymałości biesiadników i odwrotnie proporcjonalna do ilości Europejczyków przy stole :)


Wykonanie:
Do garnka wlać olej, dodać pokrojone w talarki cebule i zeszkić. Do cebuli dodać wszystkie przyprawy oprócz czosnku i trochę wody i jeszcze chwilę smazyć. Wrzucić pokrojonego na kawałki kurczaka, zalać odrobiną wody i dusić. Gdy kurczak puści wodę, dodać starty czosnek i dalej dusić do miękkości.

Podawać z ryżem albo luash (placki z wody i mąki).

A jak zrobić luash?
Na 6 duzych placków potrzeba:
- 300 g mąki
- trochę letniej wody
- łyzeczka oleju



Przygotowanie:
Na stolnicę wysypać mąkę, na środku zrobić zagłębienie, dodać olej i stopniowo dodawać wodę, by uzyskać jednolite, gładkie, miękkie ciasto. Dobrze zagnieść. Podzielić na 6 kulek i kazdą bardzo cienko rozwałkować. Surowe placki poprzekładać bawełnianymi ręczniczkami, aby nie wyschły. Piec na mocno rozgrzanej, suchej patelni do zarumienienia z obu stron. Po przygotowaniu ponownie zawinąć w ręczniki, aby placki nie wysychały. Podawać od razu.

czwartek, 14 stycznia 2010

Muffinki bananowo-czekoladowo-kawowe



Znalazłam je jakiś czas temu u Liski z White Plate i wrzuciłam do ulubionych, by zrobić w najblizszym czasie. Powiem tak, to jedne z najsmaczniejszych muffinów, jakie jadłam, a przepisów wypróbowałam juz kilkadziesiąt. Mój F. tez był zachwycony ich smakiem. Babeczek nie piekłam juz prawie miesiąc i stwierdziłam, ze czas juz najwyzszy, aby sprawdzić, jak piecze się w silikonowych foremkach, które sprezentował mi Gwiazdor.
Proporcje uzyte przez Liskę zmniejszyłam o połowę, bo chciałam upiec tylko 6 muffinów, a i tak wyszło mi 12. Moze moje foremki są mniejsze? Poza tym nieco przepis zmodyfikowałam :)

składniki:
3/4 szk. dojrzałych bananów ( 2 średnie ), 1/3 szkl. brązowego cukru, 1/4 szkl. stopionego masła, 1/8 szkl. pełnego mleka ( zastąpiłam 2 łyzkami jogurtu greckiego ), 1 jajko, 3/4 szkl. mąki, 1 łyzeczka mocnego espresso, 1/3 łyzeczki sody, 1/3 łyzeczki proszku do pieczenia, 1/2 łyzeczki soli, 50 g posiekanej na kawałki czekolady mlecznej ( mozna dać więcej )

W jednej misce wymieszać rozgniecione widelcem banany, masło, cukier, espresso, jogurt i jajko. W drugiej misce wymieszać mąkę, sodę proszek do pieczenia i sól. Połaczyć składniki z obu misek i dodać czekoladę. Delikatnie wymieszać. Foremki wypełnić ciastem do 3/4 wysokości. Piec w temperaturze 180 st. C do suchego patyczka.



rozgrzewający krem warzywny z nutką czosnkowo-imbirową



Nie ma to, jak w taki siarczysty mróz rozgrzać się gorącą, pozywną zupą po powrocie do domu. Przepisów na takie dania jest mnóstwo. Ja wykorzystałam warzywa, które miałam akurat w domu i myślę, ze z powodzeniem, można zastąpić je innymi, w zalezności od inwencji twórczej gotującego i zapasów znajdujących się aktualnie w lodówce.
Na moją zupę potrzeba:
  • 2 marchewki
  • 1/2 czerwonej cebuli
  • 1 pietruszkę
  • 1 cukinię
  • ok. 250 ml pasty z pomidorów lub pół puszki pomidorów
  • 1 litr bulionu warzywnego
  • 2 ząbki czosnku
  • 2 cm korzenia imbiru
  • sól, pieprz
  • oliwa


Posiekaną cebulę podsmażyć na oliwie, dodać pokrojone w kawałki warzywa, po chwili dorzucić posiekany czosnek i imbir. Gdy warzywa zaczną mięknąć, zalać je bulionem i pogotować ok. 15-20 minut. Dodać pastę pomidorową i doprowadzić ponownie do wrzenia. Doprawić do smaku solą i pieprzem, ewentualnie szczyptą cukru, by złamać kwaskowatość pomidorów. Całość zmiksować blenderem. Podawać z ryżem, makaronem, groszkiem ptysiowym lub chlebem. Jak kto woli. Smacznego!

środa, 13 stycznia 2010

Chleb ziemniaczano-jogurtowy wg przepisu Arka



To mój drugi chleb na zakwasie w zyciu. Wyszedł. Jest pyszny. I szybki w przygotowaniu, bo nie trzeba zaczynu na pół doby odstawiać, a jedynie dokarmić wcześniej zakwas wystawiony z lodówki.
Przepis zaczerpnęłam z blogu eat after reading. Nic nie zmieniłam, bo nie czuję się jeszcze swobodnie podczas pieczenia chleba, aby eksperymentować.
Pozdrawiam Arka, który trzymał kciuki za mój pierwszy chleb :) Tamten też wyszedł, chociaż na blogu nie ma go jeszcze.



A oto przepis na 2 bochenki:

565 g mąki pszennej ( 190 g na zaczyn, 375g na ciasto)
75 ml mleka
175 ml wody
50 g jogurtu greckiego
40g drozdzy
75g zakwasu
10g miodu
150g letniego purre ziemniaczanego
20g masła
10g soli morskiej

Zrób zaczyn ze 190 g mąki, mleka, wody, jogurtu, drozdzy, zakwasu i miodu. Odstaw na pół godziny w ciepłe miejsce.

Następnie dodaj resztę składników i wymieszaj ugniatając około 6-8 minut. Ja zarobiłam ciasto mikserem. Znów odstaw na pół godziny do wyrośnięcia. Teraz uformuj z ciasta dwa bochenki i ułóz je na natłuszczonej masłem i posypanej mąką blasze na około 15 minut, aby nieco wyrosły.

Piecz w temperaturze 240 st. C przez około 40-45 minut. Moje chlebki były gotowe juz po 25 minutach, moze przez termoobieg trwało to krócej.

Odstaw do ostygnięcia na kratce.
Smacznego!

Brioche z jogurtem greckim i sokiem pomarańczowym, czyli WP#57



Pierwszy raz piekę coś z Weekendowej Piekarni. Co prawda spóźniona, ale jednak :) W ogóle rozpoczęłam ten rok "piekarniczo", bo zebrałam się wreszcie i zrobiłam swój pierwszy zakwas i upiekłam już na nim pierwszy chleb. A teraz nadszedł czas, by przyłączyć się do WP, przynajmniej od czasu do czasu. Na pierwszy ogień poszły brioszki. Troszkę je przerobiłam, ponieważ zamiast wody z kwiatów pomarańczy dałam sok wyciśnięty z pomarańczy, drozdze suche zastąpiłam świezymi, a jogurt naturalny zastąpiłam greckim. Brioszki upiekłam wczoraj wieczorem na dzisiejsze śniadanie. Wyszły przepyszne. z masłem i konfiturą z czerwonej borówki, którą się ostatnio obiadam. Uwielbiam takie drozdzowe przysmaki :) Do przedpołudniowej kawy też smakowały super.


składniki:
80 ml mleka, 1 jajko lekko roztrzepane, 50 g jogurtu greckiego, 2 łyżki świezo wyciśniętego soku z pomarańczy, 20 g cukru brązowego, cukier waniliowy, 1/2 łyzeczki soli, 20 g roztopionego masła, 350 g mąki pszennej typ 450, 10 g drozdzy świezych

Wszystkie składniki umieścić w misce. Wymieszać ręcznie lub mikserem. Odstawić na godzinę do wyrośnięcia. Uformować dowolny bochenek lub bułeczki i odstawić w formie do ponownego wyrośnięcia na pół godziny. Piec 20-25 minut w 180-200 st. C.

wtorek, 12 stycznia 2010

Drożdżówka z jabłkiem


Przepis został zaczerpnięty z blogu xvegeliciousx i okazał się strzałem w dziesiątkę, bo drożdżówka jest przepyszna. Była dzisiaj smakowitym śniadaniem i zapewne okaże się równie dobrym podwieczorkiem. Jest prosta w przygotowaniu i powinna wyjść nawet tym, którzy nie mają wielkiego doświadczenia w pieczeniu ciast drożdżowych. Jest moim kolejnym kulinarnym dowodem, że bez jajek, krowiego mleka i masła można upiec świetne ciasto.

Składniki:
  • 1,5 szklanki mąki
  • 25 g drożdży
  • 1/2 szklanki mleka sojowego/gryczanego/migdałowego/ryżowego
  • 1/4 szklanki cukru
  • 1/8 szklanki oleju
  • mała szczypta soli
  • cukier waniliowy
  • 1 jabłko
  • 1/4 szklanki rodzynek
  • 1 łyżeczka cynamonu
Podgrzewamy mleko. W misce mieszamy ze sobą: cukier, drożdże, ciepłe mleko i łyżkę mąki. Odstawiamy przykryte ściereczką na 15 minut w ciepłe miejsce, aby drożdże zaczęły pracować. Rodzynki namaczamy w gorącej wodzie. Po 15 minutach drożdżowy zaczyn mieszamy z olejem, solą, mąką,cukrem waniliowym, rodzynkami. Dokładnie mieszamy, pamiętając, aby ukręcać ciasto w jedną, a nie różne strony, bo inaczej w drożdżach rozerwą się wiązania wodorowe i odmówią nam posłuszeństwa. Odstawiamy przykryte ciasto na kolejne 15- 20 minut,aby nam troszkę podrosło. Podłużną foremkę, tzw. keksówkę o długości ok. 26 cm smarujemy olejem lub wykładamy papierem, albo jedno i drugie( ja ją po prostu naoliwiłam ). Wkładamy do foremki ciasto. Na jego wierzchu układamy obrane i pokrojone w paseczki jabłko i posypujemy cynamonem. Pieczemy w piekarniku nagrzanym do 180 st. C przez około 40 minut do tzw. suchego patyczka.

Smacznego!


sobota, 9 stycznia 2010

Pączki z konfiturą borówkową i kremem kasztanowym




Mamy karnawał, więc nie może zabraknąć pączków. Chodziły za mną już od tygodnia. Więc się dziś zabrałam do roboty przed południem. Przepis ten mam od mojej cioci. Za czasów studenckich często w okresie karnawałowym wpadałam do niej z babcią na popołudniową niedzielną kawę przy tych właśnie pączkach. Uwielbiam je i myślę, ze te kupione w sklepie się do nich nie umywają.


składniki:
  • 4 szklanki mąki

  • 1,5 szklanki mleka

  • 4 żółtka

  • 1/2 kostki masła

  • 1 łyżka cukru

  • 5 dkg drożdży

  • szczypta soli

Drożdże pokruszyć do miski i posypać cukrem, by się rozpuściły. W rondlu rozpuścić masło, dodać do niego mleko, żółtka i mąkę, tak by cała masa była ciepła. Całość wymieszać z rozpuszczonymi drożdżami i ubijać około 15 minut ( ja zmniejszyłam ten czas do 5 minut ;) ). Następnie odstawić na 10 minut w ciepłe miejsce. Formować pączki, wypełniając dowolnym, ulubionym przez siebie nadzieniem ( u mnie w części konfitura z borówek i w części krem kasztanowy ). Dobrze, gdy uformowane też chwilę polezą. Smażyć w głębokim tłuszczu ( u mnie planta ). Smacznego!

piątek, 8 stycznia 2010

Pasta po bolońsku. Nasza ulubiona.


Wiadomo, ze w Bolonii nie serwują sosu bolońskiego, w jakim my się lubujemy, ze w Grecji nie jadają naszej ryby po grecku itd. Ale każdy z Was chyba przyzna, ze jest to danie pyszne ( przynajmniej dla wielbicieli makaronów wszelkiej maści ), sycące i szybkie w przygotowaniu, co jest nie bez znaczenia, gdy na przygotowanie obiadu mamy zaledwie pół godziny. No i wreszcie, zawiera mięso, co dla niektórych mięsozerców jest dość istotne ( pozdrowienia dla Sabiny! :) ).


A oto moja wersja tego pysznego sosu ( dla 2 osób ):


  • 200-300 g makaronu razowego ( w zalezności od apetytu i pojemności zołądka )

  • puszka rozdrobnionych pomidorów

  • 200 g mięsa mielonego ( u mnie indycze )

  • 1 mała cebula czerwona

  • 2-3 starte ząbki czosnku

  • oliwa

  • oregano

  • świeza bazylia

  • sól

  • pieprz

  • 2 szczypty cukru

Na oliwie podsmazyć cebulę, dodać mięso i smazyć pilnując, by nie zbiło się w klopsa, ale by składało się z jak najmniejszych kawałeczków. Dodać starte ząbki czosnku, oregano, sól i pieprz i smażyć 2-3 minuty, po czym dorzucić pomidory. Doprowadzić do wrzenia, dodać cukier i bazylię, ewentualnie doprawić solą i pieprzem. Wymieszać z makaronem ugotowanym al dente. Gotowe!

czwartek, 7 stycznia 2010

Przysmak dla sikorek i pejzaze z dzisiejszego spaceru


Śniegu coraz więcej i więcej, mróz trzyma, trzeba by pomyśleć o naszych braciach mniejszych. Dlatego dziś pomysł na przysmak dla sikorek. Wiadomo, ze ptaszki te uwielbiają słoninkę i będą zachwycone, jeśli wywiesimy im taki płat na gałęzi pobliskiego drzewa lub na balkonie po prostu. Dzieciaki też będą zadowolone, bo będą mogły sobie z za firanki obserwować np. bogatki .
Ja postanowiłam się w tym roku nieco wysilić, jako ze dostałam słoiczek domowego smalcu i postanowiłam się nim podzielić, mimo, ze uwielbiam ze świezym chlebem i solą. Tak więc uszykowałam pojemnik po pralinkach, trochę smalcu, ugotowałam garść dzikiego ryżu ( mozna go zastąpić dowolną kaszą ) i trochę drobno pokrojonej marchewki (bez soli! ). Wszystkie składniki wymieszałam, nałozyłam do foremek i zawisiłam na płocie. Zdarza się, ze za naszym oknem szaleje nawet kilkanaście sikorek! :)


środa, 6 stycznia 2010

Szpinak w cieście francuskim


Dziś nie miałam za bardzo czasu ani siły na długie przesiadywanie w kuchni, a że miałam kupione w lodówce ciasto francuskie, postanowiłam je wykorzystać. Poszperałam w internecie i znalazłam mniej więcej taki przepis:


Składniki:

olej, cebula, czosnek, trochę cukinii i zielonej papryki ( w zależności od uznania), świeży szpinak (ja miałam 250g, ale z tej ilości zbyt dużo nie wychodzi), pieprz, sól, trochę startej gałki muszkatołowej, garść pietruszki, ser żółty i oczywiście plastry ciasta francuskiego;)



Cebulę podsmażyć na oleju, dodać czosnek, paprykę, cukinię i na końcu umyty szpinak, następnie dusić przez kilka minut. Na końcu dodać sól, pieprz i gałkę muszkatołową.
Plaster ciasta (ja włożyłam dwa, bo były bardzo cienkie) włożyć do naczynia żaroodpornego, nałożyć masę szpinakową, następnie pokruszony ser żółty i na koniec kolejny plaster. Ja ten ostatni plaster posmarowałam świeżym jajkiem;) Piec w piekarniku nagrzanym do 180 stopni przez około pół godziny;)

Powiało kuchnią wschodu...


Kuchnia wegańska może być niezwykle bogata i różnorodna. Może dostarczyć nam wszystkich niezbędnych substancji odżywczych. Trzeba tylko gotować " z głową", nauczyć się łączyć składniki tak, aby dostarczyć swojemu organizmowi wszystkiego czego potrzebuje. Roślinne pokarmy cieszą oczy i rozpieszczają podniebienie. Mogą dostarczyć nam niezapomnianych wrażeń smakowych i zabrać w daleką i pełną przygód kulinarną podróż.
To proste danie, powstało na zasadzie " to co ja właściwie mam w lodówce i szafkach?" i wyszło bardzo smakowicie.

Składniki:
  • 250 g pasków sojowych, które namaczamy zgodnie z instrukcją na opakowaniu
  • 1 strąk czerwonej papryki
  • jedna cukinia
  • około 25-30 małych pieczarek
  • 1/2 cebuli
  • kawałek pora
  • sól, pieprz, garam masala, curry, ostra i słodka papryka, kurkuma, czosnek granulowany.
  • 250 g makaronu z fasoli mung, czyli tzw. sojowego
  • oliwa do smażenia
  • natka pietruszki
Cebulę kroimy w piórka, pora w krążki, paprykę w paseczki, cukinię na pół i w półksiężyce. Pieczarki obieramy i kroimy na cztery. Na dwóch patelniach : małej i dużej rozgrzewamy oliwę. Na dużą patelnię wrzucamy cebulę i por, smażymy aż się zeszklą i wrzucamy odsączone paski sojowe. Doprawiamy solą, pieprzem, garam masalą, curry. Od czasu do czasu mieszamy, aby się nie przypaliły. Na małej patelni smażymy pieczarki, przyprawiając je paprykami, kurkumą i czosnkiem. Kiedy się usmażą, łączymy z sojowymi paskami, a na małą patelnię wrzucamy paprykę i cukinię. Przyprawiamy je tymi samymi przyprawami, co pieczarki oraz odrobiną soli. Kiedy warzywa zmiękną dodajemy je do zawartości większej patelni. Mieszamy i chwilę razem dusimy. Smakujemy i ewentualnie dodajemy sól i pieprz do smaku.
Makaron zanurzamy na 3 min. we wrzątku wg opisu na opakowaniu. Na talerzu układamy makaron, na środek warzywno-sojowy farsz. Posypujemy obficie natką.
Pycha!

Racuchy drożdżowe Marty Gessler






Kiedy chcę sprawić przyjemność mojej córeczce albo sobie ;) , bo obie uwielbiamy takie podwieczorki, smażę racuszki. Przepis jest prosty, szybki, jak na ciasto drozdzowe, bo wiadomo, ze musi ono nieco wyrosnąć i przede wszystkim pyszny. A kiedy racuchy już usmażone, zajadamy się nimi do samej kolacji, na którą nota bene, nie mamy juz miejsca ;)



potrzeba:
  • 2 jaja

  • 1 szkl. mleka

  • 1 szkl. mąki pszennej (ja daję ok. 1,5 szkl., bo lubię jak ciasto jest gęstsze)

  • 1 łyżeczka drożdży (daję ok. 25 g)

  • szczypta soli

  • szczypta cukru (daję ok. 8 łyżeczek, by nie trzeba było potem ciasta posypywać cukrem pudrem)
  • kilka kropli aromatu waniliowego


Mleko wymieszać z drożdżami, dodać cukier, sól i zostawić na mniej więcej 10 minut w ciepłym miejscu. Do rozczynu drożdżowego dodać przesianą mąkę, ubite na pianę jaja i aromat waniliowy. Dokładnie wymieszać, pozostawić do wyrośnięcia ( ok. 20 minut ). Smażyć w średnio nagrzanym głębokim tłuszczu, aż będą puszyste i rumiane.



poniedziałek, 4 stycznia 2010

czekoladowo-truskawkowy deser z mascarpone



Święta, Święta i po Świętach... Trochę trwało, zanim pozbyłam się świątecznych słodkości. Choć szczerze mówiąc, mam jeszcze pochowane jakieś puszki z pierniczkami :) Ale dzisiaj nabrałam ochoty na coś zupełnie nieświątecznego, a wręcz letniego, bo z truskawkami. Co prawda mrożonymi, bo o świeze i pachnące czerwcowym słońcem raczej teraz cięzko, nie miej jednak pyszne.
Zainspirował mnie przepis na deser z mascarpone, jaki znalazłam na kilku blogach, min. Bea w Kuchni, 2 Smaki, Misz Masz. Nie wytropiłam, kto był pierwszy.
Białą czekoladę zastąpiłam mleczną i zmniejszyłam porcję do 100g. Tabliczkę pokruszyłam i roztopiłam w kąpieli wodnej. Czekoladę chwilę przestudziłam i wymieszałam z 250 g mascarpone. ok. 15 truskawek mrożonych zmiazdzyłam z dwoma łyzeczkami cukru na mus.
Do szklanek nałozyłam mascarpone z czekoladą i zalałam musem truskawkowym. Wyszło przepysznie! Córeczka po przyjściu z przedszkola zjadła całą porcję, a z jedzeniem deserów bywa u niej róznie. Myślę, ze udało mi się osłodzić jej powrót do przedszkola po tak długiej przerwie świątecznej :)

Pasztet z soczewicy




Przepis na ten pasztet pochodzi z Wysokich Obcasów. Pierwszy raz zrobiłyśmy go na Święta Bożego Narodzenia 2008. Jest pyszny i nieskomplikowany w wykonaniu. Świetnie prezentuje się zarówno na świątecznym stole, jak i na karnawałowej imprezie. Gwaratuję, ze zrobi furorę wśród gości :) Najbardziej nadaje się do niego soczewica czerwona, ze względu na to, że można ją bardzo szybko rozgotować na puree i blender staje się zbędny. Do tej pory zawsze wykonywałyśmy wersję marchewkowo-kuminową i ją podaję poniżej.

Składniki:
  • 250 g czerwonej soczewicy ( szklanka ),
  • 500 ml zimnej wody,
  • 1 duża marchewka,
  • 1 pietruszka, kawałek selera,
  • 1 duża cebula,
  • sól,
  • pieprz,
  • 2-3 posiekane ząbki czosnku,
  • mielony kumin,
  • chilli,
  • curry,
  • imbir,
  • 3-4 jajka

Soczewicę rozgotować w 500 ml wody. Na patelni podsmażyć posiekaną cebulę ze startą na tarce marchewką, pietruszką i selerem. Do warzyw dodać wszystkie przyprawy i smażyć jeszcze około 2 minut. Wymieszać warzywa z pulpą soczewicową i ewentualnie doprawić do smaku.Masę mozna zmiksować blenderem, ale wydaje mi się, ze taka niejednolita konsytencja prezentuje się ciekawiej. Nalezy pamiętać, że smak masy złagodnieje po dodaniu jajek! Teraz dodajemy jaja i całość dokładnie mieszamy. Przekładamy masę do keksówki wysmarowanej masłem i posypanej bułką tartą. Kilkakrotnie stukamy blaszką o blat, by usunąć pęcherzyki powietrza. Pieczemy około 30 minut w temperaturze 180 st. C. Przed krojeniem dobrze ostudzić.

Do pasztetu świetnie nadaje się salsa z papryki, która dodatkowo wzbogaca jego smak i pozwala zaprezentować się jeszcze ciekawiej :)

Salsa:

  • 2 czerwone papryki,
  • 1/2 czerwonej cebuli,
  • 2 łyzki posiekanej natki pietruszki,
  • 1 utarty ząbek czosnku,
  • 3 łyżki oliwy,
  • 1 łyżka balsamiko,
  • sól,
  • pieprz

Paprykę wsadzić do piekarnika nagrzanego do 200 st. C. Piec, dopóki papryką nie sczernieje ze wszystkich stron. Następnie nalezy wrzucić papryki do miski z zimną wodą. Po ostygnięciu obrać, oczyścić z nasion i pokroić w paseczki. Cebulę pokroić w cienkie piórka. Wymieszać paprykę, cebulę, natkę i czosnek. Doprawić oliwą, solą, pieprzem i balsamiko.

sobota, 2 stycznia 2010

Tofucznik, czyli sernik z serka tofu...



Serek tofu zyskał chyba na popularności ostatnimi czasy. Może dzięki temu, że wreszcie można kupić tofu dobrej jakości wyprodukowane w Polsce i przede wszystkim nie takie drogie jak oryginalne azjatyckie. Zrobienie tofu samodzielnie również nie jest wielkim wyzwaniem, dlatego gorąco namawiam do wypróbowania kiedyś przy jakiejś okazji tego ciasta. Wiem, że teraz po świętach pewnie większość z Was ma dosyć słodkiego, tyle że przed nami karnawał, wiec zaczną się pączki, chruściki i takie tam... Biedne żołądki, biedne ząbki...
Wracając jednak do popularności tofu, do której mogło przyczynić się wydanie książki : "Zaskakujące tofu". Ten azjatycki sojowy serek, jest teraz dostępny w każdym sklepie ze zdrową żywością i supermarketach. Jego zaletą jest to, że świetnie spisuje się w konkretnych daniach PATRZ, jak również słodkościach.
No mogłabym tu jeszcze rozpisać się o walorach odżywczych tofu, ale leniwie zainteresowanych odeślę do wikipedii.

Składniki:
  • 10 herbatników razowych ( użyłam Złotokłosych firmy San)
  • 2 łyżki kakao
  • 1 łyżka cukru pudru
  • 50- 60 g roślinnej margaryny ( już bez reklamy, weganie wiedzą, które są wegańskie, a inni i tak użyją zwykłej )
  • 500 g tofu ( mojego ulubionego, z pandą na etykietce)
  • 200 ml czekoladowego mleka sojowego
  • 4 łyżki mąki groszkowej ( chodzi o mąkę z ciecierzycy, soi czy kukurydzy)
  • 150 g cukru trzcinowego
  • 2 paczuszki budyniu waniliowego
  • 100 g gorzkiej czekolady ( ja użyłam takiej z orzechami )
  • garść rodzynek
W misce kruszymy herbatniki przy pomocy tłuczka, aby uzyskać ciasteczkową mąkę, którą mieszamy z łyżką kakao i cukrem pudrem i margaryną. Okruchową masą wykładamy formę do tarty i władamy do lodówki na czas przygotowania masy serowej.
Tofu ucieramy z cukrem i łyżką kakao. W miseczce mieszamy mąkę groszkową z mlekiem sojowym, tak aby nie byto grudek. Dodajemy do tofu. Masę mieszamy z budyniem. W kąpieli wodnej rozpuszczamy czekoladę. Kiedy będzie miała już całkowicie płynną konsystencję powoli łączymy ją z masą serową. Dodajemy garść rodzynek. Wyciągamy foremkę z lodówki. Masę okruchową zalewamy serową. Formę, do której mieści się foremka na tartę wypełniamy wodą, tak aby sięgała ona do połowy wysokości formy tartowej. Pieczemy około godziny w piekarniku nagrzanym do 180 st C.
Proponuję posypać płatkami migdałowymi przed podaniem i podawać z cząstkami gruszek.

Smacznego!