Zaczęło się od tego, że będąc na ferie u rodziców, postanowiłam zrobić z mamą ten sławny deser. Znalazłyśmy przepis w niezawodnym Atlasie Kulinarnym Świata i wieczorem zabrałyśmy się do dzieła. Niestety zlekceważyłyśmy uwagę o teflonowym rondelku i karmel nam się nieco przypalił. Deser powstał, miał jednak lekko gorzkawy posmak, co dla niektórych degustujących okazało się atutem, bo panna cotta jest bardzo słodka. Dzieciom niestety nie zasmakowało.
Po powrocie do domu zabrałam się do dzieła po raz drugi. Niestety, kiedy deser był już częściowo gotowy, okazało się, że mam zbyt mało żelatyny. Postanowiłam spróbować i mimo wszystko dokończyłam dzieło i wstawiłam do lodówki. Miałam cel, następnego dnia miała odwiedzić mnie koleżanka i chciałam podać coś specjalnego do kawy. Niestety deser się nie ściął. Tak więc ostatecznie podałam francuskie rurki z powidłami. Pyszne i błyskawiczne w przygotowaniu. Nawiasem mówiąc, ciasto francuskie nie raz uratowało mi życie :)
A panna cottę postanowiłam reanimować. Dokupiłam dodatkową porcję żelatyny. Masę zagotowałam w rondelku i ponowne połączyłam ze środkiem żelującym :)
I oto jest!
Jeśli do tej pory nie próbowaliście, powinnyście koniecznie, bo deser sławny i wykwintny, a do tego łatwy w przygotowaniu, a składniki dostępne w każdym spożywczaku!
Składniki:
Śmietankę zagotuj i zdejmij z ognia. W teflonowym rondelku rozpuść cukier i podgrzewaj, aż się skarmelizuje, po czym zdejmij z ognia. Powoli wlewaj do niego śmietankę, cały czas mieszając. Ponownie zagotuj, cały czas mieszając.
Zdejmij z ognia, dodaj rozpuszczoną w odrobinie wody żelatynę i mieszaj, aż żelatyna całkowicie rozpuści się w śmietanie.
Masę przelej do kieliszków lub filiżanek (jeśli chcesz podać ją do góry nogami na talerzyku*). Po wystygnięciu wstaw do lodówki, aby masa stężała.
Podawaj z syropem orzechowym lub innym ulubionym.
* Aby panna cotta wylądowała zgrabnie na talerzyku, należy ja na kilka sekund zanurzyć w gorącej wodzie, następnie na filiżankę nałożyć talerz i szybko odwrócić, a deser wyląduje na spodku
Po powrocie do domu zabrałam się do dzieła po raz drugi. Niestety, kiedy deser był już częściowo gotowy, okazało się, że mam zbyt mało żelatyny. Postanowiłam spróbować i mimo wszystko dokończyłam dzieło i wstawiłam do lodówki. Miałam cel, następnego dnia miała odwiedzić mnie koleżanka i chciałam podać coś specjalnego do kawy. Niestety deser się nie ściął. Tak więc ostatecznie podałam francuskie rurki z powidłami. Pyszne i błyskawiczne w przygotowaniu. Nawiasem mówiąc, ciasto francuskie nie raz uratowało mi życie :)
A panna cottę postanowiłam reanimować. Dokupiłam dodatkową porcję żelatyny. Masę zagotowałam w rondelku i ponowne połączyłam ze środkiem żelującym :)
I oto jest!
Jeśli do tej pory nie próbowaliście, powinnyście koniecznie, bo deser sławny i wykwintny, a do tego łatwy w przygotowaniu, a składniki dostępne w każdym spożywczaku!
Składniki:
- 500 ml śmietany 30 %
- 150 g cukru
- 1,5 łyżeczki żelatyny
- syrop orzechowy ( lub inny )
Śmietankę zagotuj i zdejmij z ognia. W teflonowym rondelku rozpuść cukier i podgrzewaj, aż się skarmelizuje, po czym zdejmij z ognia. Powoli wlewaj do niego śmietankę, cały czas mieszając. Ponownie zagotuj, cały czas mieszając.
Zdejmij z ognia, dodaj rozpuszczoną w odrobinie wody żelatynę i mieszaj, aż żelatyna całkowicie rozpuści się w śmietanie.
Masę przelej do kieliszków lub filiżanek (jeśli chcesz podać ją do góry nogami na talerzyku*). Po wystygnięciu wstaw do lodówki, aby masa stężała.
Podawaj z syropem orzechowym lub innym ulubionym.
* Aby panna cotta wylądowała zgrabnie na talerzyku, należy ja na kilka sekund zanurzyć w gorącej wodzie, następnie na filiżankę nałożyć talerz i szybko odwrócić, a deser wyląduje na spodku
Świetny pomysł z orzechową panna cottą:)do tej pory jadałam wyłącznie owocowe. Jadałam ale nie robiłam więc muszę spróbować:)
OdpowiedzUsuńTo spróbuj koniecznie! Też jej do tej pory nie robiłam samodzielnie, bo myślałam, że to skomplikowane.
OdpowiedzUsuńZ tym orzechowym smakiem, to mnie jakoś tak natchnęło, że do karmelu to może pasować :)
Pozdrawiam!
"ciasto francuskie nie raz uratowało mi życie" - brzmi jakby podwieczorek był sprawą życia i śmierci :D
OdpowiedzUsuńPiękna i pyszna ta panna :)
OdpowiedzUsuńby the way : po patomorfie zrobię sobie w nagrodę w vgn wersji i zobaczymy...
OdpowiedzUsuńZrób! Warto :)
UsuńTo deser, do którego zabieram się już od dawna i jeszcze mi się nie udało:)
OdpowiedzUsuńZa mną też już chodził od dłuższego czasu :)
OdpowiedzUsuńWitam! Mój mąż zrobił pannę cotę swa razy i dwa razy nie wyszła. Potem okazało się, że to co braliśmy za żelatynę jest jakąś polewą (takie coś na owoce na torcie, żeby się trzymały). Dopiero gdy zdaliśmy sobie z tego sprawę i dodaliśmy prawdziwej żelatyny, to wyszła. Moim zdaniem wszystkie przepisy wymagające żelatyny są nieco ryzykowne :)
OdpowiedzUsuńTo fakt :) Ale czasem warto zaryzykować dla takiego smaku! Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuń