Kiedy natrafiłam na ten przepis na blogu przy kubku kawy, wiedziałam, ze na pewno muszę je upiec z córeczką, poniewaz jest ona wielbicielką zółwia Franklina. Dziś wreszcie odpuściły upały, więc rozgrzałyśmy piekarnik i zabrałyśmy się do dzieła :) Frankinowi pewnie bardziej smakowały by te z nadzieniem z muszek, my jednak zdecydowałyśmy się na wersję z kawałkami czekolady ;)
składniki:
- 3/4 filizanki cukru
- 1/2 filizanki miękkiego masła
- 2 jajka
- 2 filizanki mąki
- 1 filizanka drobno pokrojonej czekolady lub groszku czekoladowego
Piekarnik rozgrzać do 180 st. C. Masło ubić z cukrem i jajami. Następnie dodać mąkę i dobrze wymieszać. Na koniec dorzucić czekoladę i delikatnie wymieszać. Ciasto wykładać łyzką na blachę wyłozoną papierem do pieczenia. Piec około 15 minut.
Konsystencja ciasta moze być rózna, w zalezności od wielkości uzytych filizanek.
muszą być pyszne;D ślicznie wyglądają;)
OdpowiedzUsuńsą :) dzięki :)
OdpowiedzUsuńChyba też wolę wersję z czekoladą ;) Super ciasteczka :)
OdpowiedzUsuńsmakowite!
OdpowiedzUsuńcieszę się że komuś się przydał przepis :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
chantel
przydał się, przydał :) ciasteczka wyszły pyszne!
OdpowiedzUsuńRównież pozdrawiam!
świetnie ;) podoba mi się to filiżankowe odmierzanie ;)
OdpowiedzUsuńi ja piekłam te słodkie ciasteczka :-)
OdpowiedzUsuń