
Kilka dni temu Karmel-itka rozpoczęła akcję Ciasteczkowy Potwór, postanowiłam się więc przyłaczyć, ponieważ ciastek piekę ostatnio dość duzo. Dobrze jest mieć gdzieś pod ręką coś pysznego do pochrupania przy kubku gorącej, mlecznej kawy. Poza tym wolę, gdy dzieciaki zajadają domowe wypieki. Przynajmniej wiem co w nich jest.
Na pierwszy ogień poszły ciastka lawendowe. Jadłam je jakiś czas temu dzięki młodszej siostrze, która je upiekła na Nasze spotkanie i umieściła na swoim blogu Hello Morning:
Z tego co wiem, przepis pierwotnie pochodzi z White Plate Liski.
Ciastka wyszły niezwykle kruche, maślane, z delikatną lawendową nutką.

Potrzeba:
175 g masła ( u Maddy margaryna wegańska )
łyzeczka suszonych kwiatów lawendy
100 g cukru pudru ( u Maddy miałki cukier trzcinowy )
paczka cukru waniliowego
250-270 g mąki pszennej
25 g demerary trzcinowej ( ewentualnie mozna zastąpić białym cukrem )
1/2 łyzeczki proszku do pieczenia
Masło utrzeć z lawendą, wanilią i proszkiem do pieczenia. Dodać cukier i dalej ucierać. Następnie dodać mąkę i ugniatać rękami do czasu, az uzyskamy gladkie, jednolite ciasto. Masę podzielić na dwie części i uformować je w wałki o długości ok. 15 cm. Wałki obtoczyć w demerarze, owinąć folią spozywczą i włozyć do lodówki, aby ciasto stwardniało. Piekarnik nastawić na 160 st. C. Każdy z wałków pokroić na około 20 krążków. Układać je na blaszce wyłozonej papierem do pieczenia i piec około 15-20 minut. Ciastka zwiększają nieco swoją objętość, dlatego należy zachować między nimi odstępy podczas pieczenia, aby nie połączyły się w jedno.